Sprawdź
Jak niechciane tkaniny stają się potrzebne i piękne jeszcze raz!

Handmade

Wszystkie produkty Nie Raz projektuję i szyję samodzielnie w domowej pracowni.

Upcykling

Przetwarzam niechciane ubrania i resztki ze szwalni w unikatowe produkty.

Zero waste

Nie tylko ratuję tkaniny przed śmietnikiem, ale szyjąc staram się wykorzystać każdy centymetr.

Nowości

Chcesz sprawdzić jak powstają moje produkty i być na bieżąco z nowościami? Sprawdź moje social media!

Teksty

Zobacz jak powstają moje torebki, nerki i wiele innych rzeczy, które mogą Cię zainteresować.

Torba na butelki

To taki przedmiot, o którym nie wiesz, że go potrzebujesz. Serio! Dopiero, gdy masz ją pod ręką zauważasz jak ułatwia Ci życie, jak wygodnie możesz w niej nosić wszelkie różności. Przeczytaj jak wymyśliłam…

Zobacz więcej
Workoplecak

Czyli plecak worek, workoplecak, worko-plecak, a może worko plecak? Nikt jeszcze nie ujednolicił pisowni tego najprostszego w świecie plecaka, który stworzony jest z kwadratów tkaniny i sznurka. Jak to się stało, że konstrukcja,…

Zobacz więcej

Jeśli chcesz dowiedzieć się o mnie więcej lub o coś zapytać, to sprawdźcie te podstrony.

Handmade sklep

W sklepie Nie Raz każdy z produktów pojawia się w pojedynczy egzemplarzu. Zdarza się, że posiadam tak duże ilości niektórych materiałów, że jestem w stanie odszyć drugi, podobny produkt na zamówienie. Jeśli więc nie zdążyliście z zakupem, zawsze warto napisać i zapytać o dostępność wzoru. Tworzenie niepowtarzalnych projektów sprawia, że szycie nie jest dla mnie nudną, powtarzalną, taśmową pracą – każdy produkt to nowe wyzwanie.

Najbardziej pracochłonnym projektem, który w tej chwili może pojawić się w moim sklepie handmade, jest plecak-torba 3w1. Jest to duża pojemna torebka, którą można nosić na trzy sposoby! Posiada krótkie uchwyty, a także długie paski, pozwalające nosić ją przez ramię lub jako plecak. To wyjątkowo praktyczny produkt, który wymagał wielu godzin pracy i poprawek, nim osiągnęłam wymarzony efekt. Do jego odszycia potrzebuję dużych ilości tkaniny o gęstym splocie. Często same próby zestawienia i zebrania odpowiedniej ilości skrawków danego rodzaju zajmuje całe godziny. Nie zraża mnie to. Każdy wypuszczony przeze mnie plecak to dla mnie powód do dumy. Wielu twórców z upcyklingowego nurtu, stara się podkreślać to, że uszyli rzeczy ze śmieci. Łączą pozornie niepasujące kolory i faktury, zostawiają na wierzchu szwy. Takie projekty są bardzo odważne i artystyczne. Uwielbiam je podziwiać. Jednak moje szycie jest dużo mnie efektowne. W moim sklepie znajdziecie raczej przedmioty, które na pierwszy rzut oka nie różnią się od handmade’owych produktów z nowych materiałów. Może nietypowe wzory i faktury sprawią, że zobaczycie, że coś jest „nie tak”. Moją twórczością chcę pokazać wszystkim (nie tylko świadomym i odważnym konsumentom), że to, co wydaje się być śmieciem, może skrywać w sobie jeszcze wiele potencjału. Wystarczy dać tkaninie szansę, spojrzeć czule i z rozsądkiem. Nie raz zdarzyło mi się, że otrzymywałam od znajomych ciuchy, których nie miałam serca ciąć. W takich przypadkach zawsze staram się dać szansę tym ciuchom i wprowadzać je ponownie do obiegu. 

Handmade

Wszystkie produkty Nie Raz to dzieło moich rąk. W wielu przypadkach sama projektuję torebki, korzystam także z szablonów konstruktorów, którzy pozwalają na wykorzystanie swoich wzorów do realizacji komercyjnych projektów przez rękodzielników. Niejednokrotnie modeluję takie gotowe projekty, by jak najlepiej pasowały do Waszych potrzeb. Dzięki temu moje produkty handmade są unikatowe i niepowtarzalne. Coraz więcej osób docenia przedmioty tworzone z sercem. Co dla mnie ważne, staram się tworzyć rzeczy, przede wszystkim, potrzebne. A przy okazji robię, co mogę, by były piękne i zaspokajały potrzeby estetyczne właściciela. 

Takimi przedmiotami, którym staram się nadać charakteru, są wszechobecne workoplecaki. Odkąd uszyłam sobie pierwszy – jest to najczęściej wybierany przeze mnie rodzaj torebki. Pozwala mieć wolne ręce, a zamykanie poprzez ściągnięcie sznurka pozwala szybko i łatwo sięgnąć po niezbędną zawartość. Ale wiem, że wielu osobom workoplecak kojarzy się ze szkolnymi workami na buty, poliestrowymi plecaczkami noszonymi przez dzieci. Ja jednak lubię nadawać im dziewczęcego, romantycznego wyglądu. Większość moich workoplecaków świetnie uzupełni romantyczne stylizacje boho, a te bardziej klasyczne będą także pasowały do trampek i jeansów. Pleciony sznurek, którego używam do ich wykończenia jest z naturalnego koloru bawełny – tam, gdzie to możliwe stawiam na elementy przyjazne środowisku, polskiej produkcji i najlepszej jakości. Dodatkowo każdy plecak handmade wzbogacam kieszenią z przodu oraz kieszonką na zamek wewnątrz głównej komory. Dzięki temu workoplecak staje się pełnoprawną torebką.

Ręcznie robione

Czy szyte na maszynie, to ręcznie robione? Oczywiście, że tak! Proces szycia, to jedna z wielu czynności, które wykonuję tworząc każdy projekt. Krojenie elementów, ich podklejanie, prasowanie, ręczne nabijanie nitów, ręczne zszywanie podszewki, doszywanie metki. Szycie na maszynie nie jest nawet połową czynności, które wykonuję tworząc moje ręcznie robione produkty. NIektóre projekty wymagają dużej ilości szycia ręcznego. Opaski, które tworzę z jedwabnych krawatów z drugiej ręki są formowane i doszywane do bazy ręcznie. Takie szycie ręczne to czasochłonne zadanie, ale stworzenie takiej opaski na maszynie jest technicznie niemożliwe. Dzięki ręcznemu drapowaniu tkaniny mogę osiągnąć każdorazowo nieco inny efekt końcowy. Dlatego opaski, które znajdziecie w sklepie nie są identyczne. Część z nich jest delikatnie i symetrycznie drapowana, inne przypominają fascynatory o skomplikowanej, artystycznej kompozycji. Chcecie dowiedzieć się więcej w temacie opaska handmade? Kliknijcie w link obok.

Sklep zero waste

Staram się, by sklep Nie Raz i cała moja działalność była wierna zasadzie zero waste. Wybrałam upcykling nie tylko z myślą o niepowtarzalnym i artystycznym charakterze takiej twórczości, ale przede wszystkim z myślą o środowisku. Wszechobecna nadprodukcja sprawia, że wiele śmieci, to przedmioty wciąż spełniające swoje pierwotne funkcje. Dlatego zbieram tekstylia, które dla innych są kłopotliwym bałaganem, śmieciami i (gdy tylko to możliwe) daję im drugie życie. Staram się wykorzystywać materiały różnego rodzaju i nawet najmniejszych rozmiarów. Dobrym przykładem są tu gumki scrunchies, które pozwalają mi na wykorzystanie niewielkich pasków delikatnych tkanin.  Upcykling w Polsce wybiera coraz więcej twórców, co bardzo mnie cieszy. Szycie i tworzenie ze śmieci jest sztuką, która już nikogo nie dziwi. Okazuje się bowiem, że pozorny śmieć może być nosicielem świetnej jakości surowca. Na przykład: solidne bawełniane jeansy przetarte w kroku mogą być bazą do świetnego workoplecaka. I będą bazą dużo lepszą niż materiał z nowiutkich rozciągliwych, udających jedynie jeans, spodni z taniej sieciówki. Nerka handmade z podobnego materiały też będzie miała sens! Warto przyjrzeć się naszym śmieciom jeszcze raz, bo jestem pewna, że wiele z nich ma w sobie potencjał, by stać się pięknymi i potrzebnymi jeszcze raz. 

Upcykling

W świecie przetwarzania odpadów, gospodarki o obiegu zamkniętym, gdzie mówi się o życiu według zasad zero waste i less waste, a także o byciu eko i slow. W tym świecie „upcykling” nie jest żadną tajemnicą. Jednak nieustannie przekonuję się, że to taka eko bańka, w której tkwię w social mediach. Tak naprawdę ludzie wokół mnie nie wiedzą czym się zajmuję. Czym jest upcykling i dlaczego różni się od zwyczajnego szycia.
Dlatego dziś spróbuję podejść do tematu bardzo rzetelnie. Zacznę od definicji, różnicy między upcyklingiem, a recyklingiem. Potem opowiem Wam o mojej działalności i innych twórcach, a także o moim subiektywnym spojrzeniu na środowisko upcyklingowe w Polsce. Lecimy!

Co to jest upcykling

Upcykling to słowo, które rzadko pojawia się w polskiej przestrzeni publicznej. Nawet osoby zajmujące się taką działalnością zawodowo używają często słowa „recykling”. Sądzę, że wiedzą oni, iż słowo „recykling” wyszukiwane jest częściej i według wielu ich klientów oddaje sens tych prac. Warto jednak zwrócić uwagę na dwie pierwsze litery tego słowa.

UP!

W przypadku upcykligu oznacza ono wyniesienie czegoś na wyższy poziom, nadanie nowej wartości, podniesienie statusu. W praktyce więc przedmiot poddany upcyklingowi staje się czymś o wyższej wartości, zyskującym nowe funkcje, ulepszonym. I właśnie wokół tych pojęć zbudowana jest większość definicji upcyklingu. Elementy wykorzystane w procesie upcyklingu to zwykle śmieci, coś co nie nadaje się już do użytku, surowiec zbędny, zniszczony. Dzięki pracy i kreatywności ludzi nabiera on nowej fukcjonalności, zostaje przywrócony do obiegu. Często podkreśla się, że upcykling to nie tylko naprawa i wprowadzenie obiektu do ponownego obiegu. Upcykling wymaga kreatywności, nadania nowych funkcji i podniesienia wartości przedmiotu. Jest on w takim razie czymś lepszym, bardziej atrakcyjnym niż to, czym było w poprzednim życiu.

Upcykling to nie recykling

Dlaczego upcykling to nie recykling? Recykling to powtórne wprowadzenie surowca do obiegu. Z rozdrobnionego plastiku powstaje znów plastik, z którego ponownie można stworzyć butelki czy włókna plastikowych ubrań. Recyklingowi poddaje się też szkło, gdzie stłuczka zostaje przetopiona w nowe słoiki czy butelki. Albo naturalne tkaniny (choć to proces wciąż mało popularny). Na przykład włókna wełnianych ubrań przetworzone zostają w nową nitki i tkaniny. W recyklingu cykl może zostać powielony określoną liczbę razy, tylko gdy surowiec jest dobrej jakości. Upcykling jest wtedy, gdy ze szklanej butelki robimy dekoracje do domu, z plastikowych butelek tworzymy żyrandol albo kolczyki, a zniszczony wełniany sweter przerabiamy na zimową chustę. Oczywiście wartość upcyklingu trudno ocenić i jest to raczej ocena subiektywna. To od naszego gustu zależy czy stworzony przedmiot nam się podoba. To my oceniamy czy dany rodzaj upcyklingu uważamy za sensowny i potrzebny. WIelokrotnie bowiem okazuje się, że upcyklingowy pomysł twórcy nie ma w sobie sensu, a wykorzystany przedmiot czy surowiec mógłby być bardziej pożyteczny w innym wcieleniu, niż to nadane przed twórcę.

Upcykling w Polsce

Czy jest w Polsce popularny? Moim zdaniem nie. Przede wszystkim dlatego, że są to produkty drogie, niekoniecznie pierwszej potrzeby, trudno dostępne. Upcykling nigdy nie pojawi się w sieciówkach. Są osoby i instytucje, które próbują popularyzować temat.

Kokoworld stowrzyło patchworkową kolekcję bluz, w której łączą fragmenty tkanin pozostałych po szyciu innych projektów. Jackob Buczyński to projektant korzystający z odzieży i tkanin z drugiej ręki, a w swoje unikatowe projekty ubiera zarówno gwiazdy, jak i edukatorów oraz działaczy na rzecz środowiska. Są to jednak działania raczej wizerunkowe, kojarzące mi się z happeningiem, a nie pracą u podstaw. Trudno jednak mówić tu o uświadamianiu społeczeństwa, gdy produkty takich marek czy twórców są zwyczajnie poza finansowych zasięgiem większości Polaków. Większość może po prostu robić zakupy bardziej świadomie i ubierać się w drugim obiegu. Wiele świetnych upcyklingowych marek czy twórców pojawia się na rynku i szybko znika – nie jest to prosty sposób na biznes.

Skoro nie jest to prosty sposób, to dlaczego się tym zajęłam?

Upcykling po Polsku

Czyli twórczość w domowym zaciszu!

Weszłam w upcykling dlatego, że nie jest to jedyne źródło dochodu mojej rodziny. Szycie to moja pasja, która szybko stała się bezsensownym szyciem setnej sukienki. Nie chciałam iść w tę stronę, więc mój wolny czas zaczęłam poświęcać szyciu z materiałów z drugiej ręki. Póki jest to działalność nierejestrowana mogę cieszyć się każdym projektem, który znalazł właściciela. I mówię o tym głośno – gdy założę firmę i będę musiała ponieść wszystkie koszta prowadzenia działalności mogę zniknąć ze świata ekotwórców bardzo szybko (i nie będę pierwszą osobą, którą spotka taki los). Z moich obserwacji wynika, że tak wygląda większośćtego rynku w Polsce. To idealiści działający w pojedynkę na działalności nierejestrowanej, wielu z nich prowadzi swoją twórczość w takim kierunku, że nie widzą szansy na bycie dużym, dochodowym biznesem. To rękodzielnicy, artyści – nie biznesmeni. 

Kogo polecam?

  • Biżuteria z talerzy
    Czy stłuczony talerz lub kubek ma szansę na drugie życie? Od lat obserwuję Biżuterię z Talerzy i niezmiennie jestem pełna zachwytu. Magdalena przetwarza prawdziwe śmieci, bo stłuczona ceramika nie jest czymś, co bez trudu wprowadzimy do ponownego obiegu. Dodatkowo jej kolczyki, pierścionki czy zawieszki to produkty wyjątkowej urody. Sama posiadam kilka jej produktów i noszę je z przyjemnością.
  • Potrzebne
    Monika to twórczyni, która jest mi bardzo bliska. Mamy bardzo podobne podejście do procesu twórczego. Dużą częścią jej pracy jest poszukiwanie i selekcja odpowiednich tkanin. W ten sposób powstają spodnie czy bomberki z vintage’owych zasłon lub lniane spódnice z niechcianych kuponów tkanin. Potrzebne to upcykling ubrań.
  • Sypa szyje
    To para, która tak jak ja tworzy akcesoria z tkanin z drugiej ręki. Oni jednak z najmniejszych ścinków tkanin robią kolczyki! Tam naprawdę nic się nie marnuje. Nerki z banerów, plecaki, kosmetyczki.

Długo mogłabym wymieniać. Jednak najsmutniejsze jest to, że wiele osób, które chciałabym tu polecić już od dawna ma zawieszone lub zamknięte działalności. Nie ma już kolczyków z czerpanego papieru z makulatury, nie ma świec sojowych w vintage’owych naczynkach, czy toreb i kosmetycznek od szyjącej mamy i córki, które dopingowałam. Upcykling jest wiec unikatowy nie tylko dlatego, że niełatwo stworzyć dwa identyczne produkty, ale też dlatego, że Wasz ulubiony twórca może już jutro zamknąć nierentowną działalność.

Jak znaleźć upcykling

Jeśli chcecie trafić na fajnych twórców zajmujących się wprowadzaniem przedmiotów do ponownego obiegu, to wielu z nich jest na Instagramie. Kopalnią pomysłów na domowe upcyklingowe projekty i wspaniałą bazą inspiracji jest Pinterest. Z kolei jeśli szukacie bazy twórców zero waste (wielu z nich to właśnie ludzie od upcyklingu) polecam Wam zapoznać się z serwisem Ekometa, który jest katalogiem twórców eko i zero waste.  Wielu twórców ma swoje własne sklepy internetowe, ale część z nich możecie znależć też na Etsy czy Pakamerze.

Upcykling według Ev z Nie Raz

Jest tylko jednak rzecz, której nie lubię w upcyklingu i nie do końca umiem utożsamić się z twórcami tego rodzaju. Nie lubię, gdy szyciowy upcykling sprowadzany jest do robienia przeróbek ubrań. Nie rozumiem, gdy pod nożyczki idą fajne, wartościowe ciuchy, które wciąż mogą pełnić swoją rolę. Bo jeśli coś było świetnym markowych płaszczem, to czy słusznym było go pociąć i zrobić z niego torebkę? To zawsze budzi we mnie wątpliwości. Sama mam je niejednokrotnie, gdy szyję moje projekty. Sprawdź jak powstają moje opaski z jedwabnych krawatów i nerki z tkanin z drugiej ręki.

Skąd biorę tkaniny z których szyję?

Tkaniny, z których szyję mam z wielu źródeł. Zasłony, poszewki, a  czasem nawet fragmenty kuponów znajduję w secondhandach. Drugim źródłem są inni twórcy i zakłady tapicerskie lub szwalnie. Swego czasu otrzymałam solidną ilość ścinek imitacji skóry z zakładu tapicerskiego, zdobyłam też sporą ilość małych fragmentów poliestru wodoodpornego od dziewczyny, która szyje akcesoria do wózków. Takie nieforemne fragmenty wyglądowałyby w koszu, bo pracujące tam osoby nie mają czasu na projektowanie indywidualnych i czasochłonnych projektów z resztek, które im pozostały. Ostatnim źródłem tkanin jesteście Wy – osoby, które mnie obserwują i na różne sposoby wspierają moją działalność. Dostaję od osób szyjących resztki z ich projektów, narzuty z kanap Waszych babci, niemodne garnitury czy krawaty. Wszystko to, czego nie możecie sprzedać, a szkoda Wam wyrzucić przygarniam z nadzieją, że kiedyś dam radę dać im drugą szansę. 

Jak widzicie upcykling to trudny kawałek chleba, jeśli myślimy o nim jak o dużym, dochodowym biznesie. Jest to raczej domena rękodzielników, pasjonatów. Myślę, że najwięcej tego typu projektów powstaje w domowym zaciszu, na własny użytek przez miłośników różnorakiego DIY. Was także zachęcam do takiej domowej, prywatnej działalności. To ogromna safystakcja nadać czemuś drugie życie. Ja karmię się nią już od dwóch lat. 

Less waste

Zero waste i less waste to pojęcia, z którymi spotykam się w sieci już codziennie. Jeśli interesujemy się świadomym życiem, szukamy podpowiedzi, jak rozsądnie podejmować wybory konsumenckie, obserwujemy działania ekoaktywistów czy przeglądamy informacje w social mediach, to te pojęcia nie są nam obce. Zauważyłam jednak, że wiele osób nie ma pojęcia, co, tak naprawdę, ukrywa się w tych zwrotach. Inni zaś, biorą sobie te słowa do serca… aż za bardzo. Dlatego pomyślałam, że ja także dołożę kamyczek do tego ogródka. Przecież staram się tworzyć w duchu zero waste. Próbuję też przemycać jak najwięcej zasad tej idei do codziennego życia. Też mogę się wypowiedzieć.

Co to jest zero waste?

Zero waste to ruch, którego zapoczątkowanie wielu przypisuje Bei Johnson. Ta kobieta udowodniła, że roczne odpady swojej rodziny potrafi zminimalizować niemal do zera. Na pewno widzieliście kiedyś jej zdjęcia, na których dumnie prezentuje śmieci zgromadzone w niewielkim słoiku. Jak to możliwe? Nie wiem. Dodatkowo – trochę w to nie dowierzam. Przede wszystkim jednak, uważam, że nikt na Ziemi nie musi iść w takie skrajności. Gdyby jednak jej roczne śmieci ważyły nie 0,5 kg, a 20 kg, to może do dziś nikt nie używałby hasła „zero waste”, a zasady te nie przebiłyby się do głównego nurtu? 

Zwrot ten był jednak używany już wcześniej i pojawiał się nawet w towarzystwie wielkiego biznesu. Nic dziwnego, brzmi bardzo zgrabnie. „Zero waste”, czyli „zero śmieci”. Proste, chwytliwe hasło. Zauważyliście, że pod postami z tym hasztagiem potrafi rozpętać się niejedna burza?

Zero waste

Jak bardzo zerowe musi być zero waste?

Spór o zero waste wynika ze skrajności tego pojęcia. To dlatego wiele osób woli używać zwrotu „less waste” (mniej śmieci), co wskazuje na częściowe ograniczenie, a nie wynik zerowy. Osobiście nie lubię skrajności. Każdy ma inne zasoby i możliwości – ważne, by mieć świadomość i być tak bardzo zero/less waste jak w danej chwili możemy. O ile warto zachować czujność i mieć świadomość, że coś może być greenwashingiem (czyli ekościemą); o tyle, warto zachować umiar i kulturę w ocenianiu innych. Przytoczę Wam przykładową historię z takim pochopnym ocenianiem, na które jestem wyjątkowo wyczulona.

Oglądałam kiedyś rozmowę Zofii Zochniak z prof. Malinowskim, bohaterem dokumentu „Można panikować”. W czasie, gdy w rozmowie na żywo profesor opowiadał o swojej pracy i postępującym kryzysie klimatycznym widzowie mogli zostawiać pytania i komentarze. Jedna z uczestniczek czatu zwróciła uwagę na plastikowe osłonki na kwiatki, które stały za plecami profesora. Po pierwsze nie wiemy gdzie odbyło się nagranie, po drugie wyrzucanie plastikowych produktów, które już posiadamy nie ma żadnego ekologicznego uzasadnienia. W trakcie tej samej rozmowy, ktoś zarzucił profesorowi, że porusza się po mieście rowerem elektrycznym! Przecież powinien jeździć zwykłym rowerem lub chodzić piechotą. Jestem pewna, że wyobrażacie sobie zażenowanie części widzów, gdy czytali te pytania… Ja byłam zażenowana, ale jednak ktoś uznał, że jest to ważny komentarz w temacie zmian klimatycznych i warto się nim podzielić.

Przy okazji muszę Wam powiedzieć, że sama niejednokrotnie stresowałam się myślą, że nie jestem wystarczająco zero waste i, że moja działalność taka nie jest. Na szczęście nie spotkałam się dotąd z otwartą krytyką. Ta myśl często jednak do mnie powraca. Wtedy jednak myślę sobie, że najbardziej zero waste byłabym, gdyby mnie nie było. Planeta wcale mnie nie potrzebuje ludzi, ale czy wchodzenie na takie poziomy filozoficznych rozważań ma sens? Moim zdaniem nie.

Zasady zero waste

W wielkim świecie i przydomowym ogródku.

By świat szedł w dobym kierunku musimy odpowiednio głosować w wyborach, wybierać w sklepach odpowiednie produkty, komentować złe postawy. Działać tak, by wywierać presję na rządzących i wpływowych. Na wiele rzeczy nie mamy bezpośredniego wpływu, jednak pośrednio juz tak. I myślę, że to właśnie takie baby steps, drobne zmiany w życiu pojedynczych ludzi tworzą tę falę zmian, którą widzimy wokół. Komunikacja wielkich marek, produkty dostępne w sklepach, lokalne biznesy i inwestycje. W wielu dziedzinach można zauważyć trend eko. To działa w prosty sposób. Gdy kupujemy w markecie vege burgera, zamiast mięsnego – producent roślinnych zamienników widzi, że jego biznes ma sens. Gdy wydawca wydaje książkę dla dzieci o tematyce edukacji ekologicznej, a my pozytywnie komentujemy taki krok – wydawca ten wie, że to ma sens.

Ogólnie jestem wielką fanką tzw. baby steps. Uważam, że nie ma sensu robić sobie wyrzutów za każdym razem, gdy nie jesteśmy „eko”. Ja jestem bardzo daleko od bycia „eko” i „zero waste”, (o, zgrozo!) nie dążę jakoś szczególnie do tego, by być bliżej ekologicznych ideałów. Z drugiej strony wiem, że jestem dużo bardziej „eko” niż większość moich znajomych i rodziny. Czy to złe, być po środku? 

To dotyczy też mnie! Gdy widzę, że doceniacie nie tylko to, jak wyglądają moje produkty, ale też to, ile pracy wkładam w to, by dawać tkaninom drugie życie. Wtedy wiem, że to ma sens. A przecież dużo łatwiej, szybciej i efektowniej szyłabym korzystając z bogatej oferty sklepów z tkaninami. Wy jednak wybieracie opaski handmade czy nerki handmade z tkanin z drugiej ręki, bo są niepowtarzalne i ich powstawanie nie ma takiego negatywnego wpływu na środowisko, jak fastfashion wielkich sieciówek.

Żebyśmy dobrze się zrozumieli. To nie jest też tak, że nie dążę do zmian. Robię to cały czas, jednak codzienność jest bezlitosna, a wprowadzanie nowych nawyków trudne. Wierna małym krokom, robię je powolutku i zmieniam świat wokół mnie. Poniżej przytoczę kilka przykładów na to, co udało mi się zmienić w mojej codzienności, a co jest jeszcze daleko poza moim zasięgiem:

  • Ograniczam mięso. Wraz z mężem sukcesywnie staramy się zwiększać ilość roślinnych zamienników i warzyw w diecie. Jestem bardzo zadowolona z tych zmian, bo to, co gotuję smakuje nam i ograniczanie mięsa nie jest już dla nas wyrzeczeniem. Z drugiej strony jednak wciąż nie zlikwidowałam mięsa całkowicie, jedzą je też moje dzieci i w ich diecie nie robię radykalnych zmian.
  • Kupuję żywność pakowaną w plastik. Nie szukam celowo sklepów eko, nie proszę o pakowanie w moje pojemniki. Nie mamy na to czasu. Zakupy ogarnia mąż i nie mam sumienia wymagać od niego takich zmian. Ale –  zawsze korzystamy z naszych wielorazowych toreb, owoce i warzywa wybieramy luzem, a przede wszystkim w ogromnej mierze udało mi się zapanować nad marnowaniem żywności w domu, bo ogarnęłam rozsądne tworzenie list zakupów i układania żywności w lodówce.
  • Pijemy wodę z dzbanka filtrującego, mamy bidony filtrujące wodę i od lat nie kupujemy wody w plastikowych butelkach, ale zdarza nam się kupić nutellę lub coca-colę. 
  • Kupuję mało ubrań, zawsze w pierwszej kolejności wybieram drugi obieg. Lecz, gdy od czasu do czasu, ktoś z domowników kupi coś w sieciówce – nie robię z tego problemu.
  • Dbam o rzeczy, które posiadam. Staram się je naprawiać. Znajduję im drugi dom, gdy przestają być potrzebne. Segreguję, gdy czas je wyrzucić. Gdy kupuję coś do domu sprawdzam certyfikaty, szukam w drugim obiegu. Jednak wszystkie te działania muszą mi się opłacać, być skuteczne i łatwo dostępne. Nie kupię używanego produktu, gdy jest w wysokiej cenie, gdy zakup będzie łączył się z jakimś ryzykiem, lub naprawa będzie droższa od zakupu nowego przedmiotu.

To tylko kilka codziennych kwestii, w których muszę nieustannie podejmować decyzję. Uważam, że samo to, że zadaję sobie trud, by większość rutynowych czynności rozpatrywać pod kątem wpływu takiego zachowania na środowisko, to już jest całkiem sporo. 

Zero waste idea i upcyklingowe środowisko w Polsce

Wciąż widzę, że wystarczy na chwilę wychylić głowę poza ekobańkę swego Instagrama, by zobaczyć, że „upcykling” w Polsce to niezbyt popularna opowieść. Większość ludzi nie wie z czym to się je, nie odróżnia upcyklingu od recyklingu, a ogólnie noszenie śmieci za wielkie pieniądze uważa się raczej za dziwną fanaberię. Tych wszystkich ludzi, które twierdzą, że podyktowane przeze mnie ceny są chore, nawet nie próbuję do tej idei przekonać. Ale ciepło mi się robi na serduszku za każdym razem, gdy ktoś wybiera prezent handmade stworzony przeze mnie lub, gdy przeglądając sieć trafiam na jakiś nowy mniejszy lub większy upcyklingowy projekt. Pomysłów na przetwarzanie surowców na drodze upcyklingu jest mnóstwo. Każda firma, marka, twórca ma swój pomysł i styl. Polecam Wam wpisać hasztag #upcykling i zerknąć co dzieje się w tym temacie. Tymczasem ja, opowiem Wam jak staram się być zero waste w swoje pracowni.

Zero waste idea w szyciu

Głównym założeniem Nie Raz jest tworzenie z materiałów z drugiej ręki. Staram się wykorzystywać to czego inni już nie potrzebują. Dlatego głównym surowcem są tkaniny, które dostaję bezpośrednio od Was! Zdarzyło mi się już:

  • wycinać z marynarek, które były założone kilka razy, a z upływem czasu stały się całkowicie niemodne.
  • szyć z tkanin po babciach i ciociach, które kiedyś szyły, a potem resztki tkanin chomikowały latami w szafach i pawlaczach,
  • bazować w szyciu na resztkach po projektach ubraniowych, które są zbyt małe by stworzyć z nich kolejny ciuch.

W drugiej kolejności korzystam z tkanin i ubrań zakupionych w second handach. Bardzo często można znaleźć tam kupony tkanin z drugiej ręki, które po tygodniu ekspozycji na wieszaku zostaną pewnie wyrzucone. 

Oczywiście tkaniny, to tylko część elementów, z których składają się moje projekty. Klamry, zamki, guziki, metki… nie wszystko można mieć z drugiej ręki. Niestety dobrze działający zamek to element zbyt ważny, bym użyła przypadkowego starego zamka… Nie korzystam też z odbarwionych półkółek, starych klamr czy innych metalowych elementów. Ale, gdy je kupuję kieruję się kilkoma wytycznymi. Staram się kupować w polskich sklepach i wybierać polskich producentów. Mądrze komponuje koszyk, tak by nie kupować zbędnych rzeczy i nie robić zakupów zbyt często. Półprodukty, które kupuję traktuję z szacunkiem. Robię co mogę, by marnować jak najmniej i tworzyć jak najmniej odpadów. Oczywiście, moje szycie jest zdecydowanie bardziej less waste, niż zero waste… ale jak już pisałam… to dużo więcej niż, to, co robi większość szyjących. Doceniajmy swoje starania, starajmy się robić nieustannie drobne kroki ku większej dbałości o środowisko. Nie musimy być idealni, serio.

Sklep z rękodziełem

Co jeszcze znajdziecie w moim sklepie?

Rzeczy handmade

Na stronie Nie Raz znajdziesz sklep handmade z moimi autorskimi produktami. To sklep z rękodziełem, gdzie każdy przedmiot został wykonany ręcznie z tkanin z drugiej ręki. Wsród kategorii handmade sklepu znajdziesz różnego rodzaju akcesoria i dodatki powstające na drodze upcyklingu tekstyliów. Sklep rękodzieła Nie Raz to miejsce dla wszystkich tych, którzy doceniają kreatywną twórczość i mają swój styl, a także miejsce, w których możesz znaleźć ciekawy prezent handmade dla swoich bliskich.

Prezent handmade

Prezenty handmade to prosty sposób na to, by zaskoczyć obdarowaną osobę. Często rzeczy handmade to unikatowe i personalizowane rękodzieło. Moje produkty handmade to pojedyncze egzemplarze tworzone z troską o środowisko, szyte ze ścinków, resztek tekstylnych, a także z tkanin i ubrań z drugiej ręki. Takie prezenty handmade przypadną do gustu tym, którzy obeznani są z tematyką less waste i zero waste, którzy szukają alternatywnych sposobów na to, by dzięki stylowym dodatkom wyrażać siebie. Szyjąc staram się tworzyć rzeczy handmade, które są po prostu ładne i funkcjonalne. Z tego powodu, nawet jeśli bliska Ci osoba nie jest miłośnikiem slowfashion i upcyklingu, to na pewno doceni urok i niepowtarzalność takiego prezentu handmade jak nerka, plecak czy jedwabna opaska.

Własnoręcznie robione

Szycie nie przez wszystkich uważane jest za rękodzieło. Jednak wszystko, co tu znajdziecie jest przeze mnie własnoręcznie robione. Sama wyszukuję, dobieram i wycinam tkaniny. Ręcznie robiona nerka nie oznacza szycia ręcznego, ale bez moich rąk maszyna nie uszyłaby jej samodzielnie. Ręcznie nabijam nity, formuje jedwab na opaskach i nakładam zamki na taśmy – dlatego uważam, że moje produkty to ręcznie robione rzeczy.

5 zasad zero waste

Jedną z idei, która przyświeca mi w codziennej pracy jest idea zero waste. Zapytacie „zero waste, co to?”. No tak, zero waste – co to znaczy? Niestety nie mamy dobrego sformułowania w naszym języku i właściwie wszyscy mówiący w Polsce o tej tematyce używają tego angielskiego terminu. Zero waste po polsku oznaczałoby „zero śmieci”. Jakie jest 5 zasad zero waste? To Refuse, Reduce, Reuse, Recycle, Rot. A skracając to do kilu zdań po polsku – to poświęcanie większej uwagi odpadom. Odpadom, które powstają przy produkcji produktów, które kupujemy. Odpadom, które towarzyszą nam po zakupie produktów. Odpadom, którymi stają się kupione przez nas produkty. Na każdym etapie codziennego życia możemy sprawiać, że zanieczyszczeń i odpadów będzie mniej. W Nie Raz część takich odpadów wędrujących po świecie wykorzystuję szyjąc i ponownie pozwalam im wrócić do obiegu. Robię to na drodze upcyklingu, zarówno nienoszonych już ubrań, jak i odpadów zbieranych od producentów. Upcykling, co to? To przetwarzanie przedmiotów, które sprawia, że powstaje rzecz całkowicie nowa, która jest lepsza (jakościowo lub funkcjonalnie). Stąd to UP w słowie Upcykling  – surowiec, z którego tworzę zdobywa kolejny level!

Upcykling ubrań

Sklep Nie Raz to miejsce, które doceni każdy kupujący w sklepach zero waste czy sklepach less waste. Moje produkty są tworzone z ogromną dbałością o to, by służyć długo i, by ich powstanie generowało jak najmniej śmieci. Tworząc pojedyncze ręcznie robione rzeczy mam pełną kontrolę nad procesem twórczym i na każdym etapie mogę redukować ilość tworzonych śmieci. Jednak przede wszystkim samo szycie to zużywanie tych materiałów, które dla wielu są tekstylnym śmieciem i odpadem. Te fakty doceni każdy miłośnik sklepów zerowaste. Less waste sklep to zdecydowanie hasło, które opisuje mój sklep lepiej niż sklep z rękodziełem. Dużo większy nacisk w twórczości kładę właśnie na aspekt ekologiczny i odpowiedzialny środowiskowo styl życia.